Od dłuższego już czasu problem zanieczyszczenia mórz odpadami tworzyw sztucznych jest przedmiotem troski o środowisko naturalne. Ekolodzy twierdzą, że już niedługo w morzach i oceanach plastiku będzie więcej niż ryb. Nie da się ukryć, że zaśmiecanie środowiska morskiego trwa w najlepsze.
Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest odkryta w latach 90. tzw. Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. Szacuje się, że pływa w niej 3,5 miliona ton tworzyw sztucznych. A jej wielkość porównują do powierzchni Indii. Znaleźć tam można dosłownie wszystko. Plastikowe nakrętki, butelki, resztki lin i sieci rybackich. Nie jest jedyna, podobne, choć mniejsze, pływające wysypiska unoszą się także w innych miejscach globu - na Atlantyku i Oceanie Indyjskim.
Krótko mówiąc świat tonie w plastikowych odpadach a plastikowe odpady toną w morzach i oceanach. Znaleźli się więc śmiałkowie, którzy postanowili rozprawić się mityczna plamą.
Do boju ruszyli Amerykanie, którzy postanowili zebrać plastikowe śmieci znajdujące się w wielkiej plamie, a następnie wyprodukować z nich cegły, które można wykorzystać w przemyśle budowlanym.
To jeden z przykładów blue-economy, czyli modelu działania, w którym biznes opiera się na sprytnym wykorzystaniu odpadów. Opracowana przez Amerykanów technologia opiera się na bardzo mocnym sprasowaniu mieszanki odpadowych plastików bez konieczności segregacji czy nawet mycia. W tym celu opracowano nawet projekt pływających platform, będących czymś w rodzaju fabryk na pełnym morzu dostarczających taniego budulca głównie rozwijającym się krajom azjatyckim i afrykańskim.
Idea wytwarzania cegieł z odpadów nie jest żadną nowością. Przekształcaniem wszystkich rodzajów plastikowych śmieci w zaawansowany nowy materiał budowlany zajmuje się np. firma ByFusion, która chce zarabiać na rozwiązywaniu światowego kryzysu tworzyw sztucznych.
Niestety okazuje się, że ta szczytna idea może stać się zarzewiem konfliktu na skalę międzynarodową. Już w 2017 r. organizacja zajmująca się ochroną środowiska Plastic Oceans Foundation we współpracy z grupą LADbible wystosowała petycję do Organizacji Narodów Zjednoczonych, w której postulowały, by Wielka Pacyficzna Plama Śmieci (po raz pierwszy opisana przez ekspertów w 1988 r.) została uznana za samodzielne państwo.
Wyspy Śmieciowe, bo tak miałoby się nazywać nowe państwo ma posiadać rząd, flagę, paszporty, znaczki pocztowe i walutę o nazwie Derbis. Petycję w sprawie utworzenia nowego państwa podpisało już ponad 100 tys. osób. Wnioskodawcy chcą, by zostali oni obywatelami Trash Isles.
Plany konsorcjum chcącego wyrabiać cegły z plastikowych śmieci zostały zatem odebrane przez przyszłych obywateli Trash Islands jako zakusy zajęcia (dosłownie podbierania) terytorium nowego państwa, co oczywiście spotkało się z ich zdecydowanym sprzeciwem.
Czy zatem szykuje się nam nowy i całkowicie niespodziewany konflikt międzynarodowy? W kwestii planowanej aneksji wypowiedział się m. in. Al Gore, wiceprezydent USA za czasów kadencji Billa Clintona. - Musimy zmniejszyć rozmiary tego państwa. Nie chcemy więcej plastiku.
Nie jest jasne stanowisko Rosji. Z jednej strony rząd rosyjski nie chce popierać, byłego co prawda, przedstawiciela amerykańskiej administracji, z drugiej zaś rosyjskie wezwania do poszanowania integralności terytorialnej mogą budzić raczej uśmiech politowania międzynarodowej opinii publicznej. Jak na razie premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zabrał głos jedynie w kwestii poparcia przez Parlament Europejski zakazu sprzedaży plastikowych jednorazówek. - W pewnym momencie będziemy musieli pochylić się nad tym problemem - powiedział Miedwiediew.
PS. Szanowni Czytelnicy, powyższy artykuł jest żartem primaaprilisowym. Wszelkie występujące w tekście osoby i instytucje faktycznie istnieją, jednakże sama idea wojny o "terytorium" Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci to wymysł autora. Nie zmienia to jednak faktu, iż zaśmiecanie wód morskich stanowić będzie coraz poważniejszy kłopot, i finalnie ... "w pewnym momencie będziemy musieli pochylić się nad tym problemem".
JL