Prześwietlamy fabrykę Tesli

- To w jaki sposób patrzymy na samochody różni się diametralnie od tego, w jaki sposób postrzega je większość ludzi. To nie jest nic szalonego, lecz zdrowy rozsądek. Czemu inni nie myślą w taki sposób? - pyta Rivera. Na czym polega to innowacyjne myślenie? Tradycyjnie producenci samochodów wprowadzają zmiany w cyklach trwających od 5 do 7 lat. To archaiczne podejście, które nie zaspokaja rosnących potrzeb konsumentów. Z Teslą jest inaczej. Sam update oprogramowania może natychmiast polepszyć działanie samochodu, a odbywające się przez internet aktualizacje są na porządku dziennym.To jednak nie koniec wyścigu do doskonałości. Z doniesień Motor Trend wynika, że firma Elona Muska potrafi wprowadzić 20 modyfikacji w ciągu tygodnia i nie chodzi wcale o software, lecz fizyczne części samochodów. Na uwagę zasługują również wyśrubowane standardy kontroli jakości, która odbywa się na różnych etapach produkcji i o niebo przewyższają wszystkie działania, podejmowane w tym zakresie przez inne firmy motoryzacyjne.

Wszystkie grzechy Muska

O ile opieka, jaką Elon Musk otacza produkowane w Fremont samochody zasługuje na podziw, o tyle jego podejście do pracowników wzbudza mieszane uczucia, przez co nie raz znalazł się w ogniu krytyki. W zeszłym roku Guardian opublikował artykuł o wymownym tytule: "Tesla factory workers reveal pain, injury and stress: 'Everything feels like the future but us'". Dramat pracowników kalifornijskiej fabryki wyszedł na jaw i szybko doczekał się rozgłosu. Z raportów, które w tajemniczych okolicznościach ujrzały światło dzienne wynika, że w ciągu zaledwie dwóch lat na teren zakładu karetkę wzywano ponad 100 razy, a pracownicy Tesli doświadczają omdleń, zawrotów głowy, a nawet drgawek, zaburzeń oddychania i bólu w klatce piersiowej. Łącznie zanotowano kilkaset urazów, z czego część można zakwalifikować jako trwałe. Praca po kilkanaście godzin pod presją, często w bólu i pomimo odniesionych urazów, byle tylko zrealizować ambitne plany produkcyjne narzucone przez zarząd - tak zdaniem pracowników wygląda kultura organizacyjna w Tesli.

- Widziałem, jak ludzie tracili przytomność, upadali na ziemię rozbijając twarze o podłogę. Kazali nam pracować mimo wszystko, obchodząc leżącego na ziemi człowieka - powiedział angielskiemu dziennikowi Jonathan Galescu, technik produkcji z Fremont. Ta historia znalazła zresztą potwierdzenie w relacjach innych osób zatrudnionych w Tesli, jednak nie wywołała większego wzruszenia jej CEO, który przekonuje, że jego firmy nie powinno się porównywać z innymi producentami samochodów.

- Jesteśmy nierentowni. To nie sytuacja, w której chciwi kapitaliści decydują się pominąć kwestie bezpieczeństwa, aby wygenerować większe zyski i dywidendy. Tu nie chodzi tylko o to, ile pieniędzy stracimy, lecz o to, czy przetrwamy i czy wszyscy nie utracą pracy - zasłania się Musk i twierdzi, że zależy mu na dobrobycie swoich pracowników. W oficjalnym komunikacie Tesla przekonuje, że poziom bezpieczeństwa w ostatnich latach uległ znacznej poprawie.

Fabryka w Fermont to nie raj na ziemi. Mimo spektakularnego sukcesu firma boryka się z wieloma problemami, jednak Elon Musk nie raz pokazał, że w biznesie nie ma sobie równych i z pewnością wyprowadzi Teslę na prostą. Pozostaje tylko pytanie, jakim kosztem? Fakt, że odnoszącą straty firmę uznaje się za ikonę przemysłu 4.0, który przede wszystkim polega generowaniu oszczędności poprzez optymalizację procesów produkcyjnych, zakrawa o absurd. Jeśli jednak futurystyczna wizja jej założyciela doczeka się realizacji, pozostanie nam w podziwie ściągnąć czapki z głów i zapłakać nad losem zwolnionych pracowników. Viva La Revolución!

Marcel Płoszczyński

Czytaj więcej:
Praca 50