Polska 3D stoi
Opracowywanie i wprowadzanie na rynek coraz bardziej wytrzymałych materiałów do druku 3D to jeden z ważnych obszarów, w których specjalizuje się igus. Dzięki temu innowacyjna technologia, rozszerza swój zasięg z obszaru prototypowania do krótkoseryjnej produkcji, która staje się opłacalna, a wręcz konkurencyjna. To dobra wiadomość dla stale rosnącego rynku producentów drukarek 3D, na którym polskie firmy zajmują liczącą się pozycję w skali globalnej. Sami producenci drukarek szacują ją na około 7-10 procent udziałów.– Rynek okrzepł i przechodzi w tej chwili proces profesjonalizacji. Na fali sukcesu polskich marek wyrosło bardzo dużo firm zajmujących się prototypowaniem metodą fused deposition modeling i produkcją filamentów – mówi Mateusz Olczyk z ZMorph, jednego z najważniejszych polskich producentów drukarek 3D.
Większość z tych firm działa na rynku lokalnym, ale kilka od lat utrzymuje się w światowej czołówce.
– Zaczęło się od olsztyńskiego Zortrax. Weszli na rynek w idealnym momencie, kiedy zaczynał się rozwijać niskobudżetowy druk 3D. Świetny model biznesowy przyniósł im sukces, co ułatwiło start w tej branży kolejnym polskim firmom. Potem był m.in. ZMorph, 3DKreator, a w 2015 roku my – mówi Michał Grzymała-Moszczyński z Sinterit.
Zarówno Olczyk, jak i Grzymała-Moszczyński podkreślają, że kluczem do tego rynku była i jest innowacyjność. Sinterit wszedł na scenę druku 3D wprowadzając pierwszą na świecie desktopową drukarkę w technologii spiekania laserowego, który to typ wcześniej nie był rozwijany na skalę profesjonalną. ZMorph stworzył maszynę, której możliwości wykraczają daleko poza klasyczną drukarkę. Można uzbroić w jedną z kilku wymiennych końcówek narzędziowych, dzięki czemu może ona drukować w 3D, ale też być frezarką – po zamontowaniu głowicy CNC lub maszyną do grawerowania – dzięki głowicy laserowej.
Innowacyjny skok ku najlepszym
Przedstawiciele branży podkreślają, że rynek na tyle się już ustabilizował, że o wiele trudniej niż kiedyś przejść na nim z etapu „garażowego” do skali globalnego producenta. Warunkiem, by było to możliwe, jest zaproponowanie kolejnego przełomowego, innowacyjnego rozwiązania.Zdaniem Marka Wzorka, prezesa igus Polska, polskie firmy są jednak w dobrym momencie by przeskoczyć granicę oddzielającą nas od producentów z Zachodu. I dotyczy to nie tylko branży druku 3D.
– Mogą to zrobić korzystając z wiedzy i nowych trendów, jakie pojawiają się w przemyśle. Idee takie jak Przemysł 4.0, czy organizowanie firm według modelu turkusowego mogą być impulsem dla rozwoju i pomostem pozwalającym nam przeskoczyć dystans dzielący nas od zachodnich liderów – mówi Marek Wzorek. – Jesteśmy bardzo elastyczni w działaniu, otwarci na nowe technologie i pomysły, nie boimy się zmian i wyzwań. To wszystko sprawia, że możemy szybciej wejść na nowe poziomy jako społeczeństwo i szybciej rozwinąć się w obszarach biznesu – mówi Wzorek.
Jego zdaniem branża drukarek 3D, to tylko jeden z przykładów na to, jak wiele mamy do zaoferowania, kiedy bez kompleksów korzystamy ze swoich zasobów.
igus, specjalista od polimerów trybologicznych
Trybofilamenty są do 50 razy bardziej odporne na ścieranie, niż standardowe materiały do druku 3D, co przekłada się to na wyższy poziom wydajności. Dzięki temu możliwe jest tworzenie prototypów i produkowanie niewielkich serii szybciej i bardziej ekonomicznie. Drukowane elementy mogą również szybciej zastępować zużyte części i skracać przestoje w pracy. Odpowiednie do stosowania w przypadku wszystkich komercyjnie dostępnych drukarek.Źródło: igus