Dzisiejszy Dziennik publikuje interesujący materiał dotyczący tzw. toreb ekologicznych, które stają się w naszym kraju coraz bardziej popularne. Jak ustaliła gazeta nowe ekotorby okazują się równie szkodliwe jak zwykłe foliówki, które przez wielu były dotychczas krytykowane za swoją środowiskową szkodliwość.
Jak czytamy w Dzienniku fakty zebrane przez niego mają dowodzić, że inne rodzaje toreb reklamowanych jako ekologiczne mogą szkodzić środowisku. Tak zwane "ekologiczne" torby pojawiły się już niemal we wszystkich sieciach hipermarketów. Miały być alternatywą dla zaśmiecających środowisko niezniszczalnych foliówek.
- Carrefour wypuścił torbę biodegradowalną, ale klient, który płaci za nią 60 groszy, nie ma później co z nią zrobić - mówi cytowana przez Dziennik Hanna Żakowska, z warszawskiego ośrodka badawczego CEBRO. Bo taka torba musi być wyrzucona do specjalnego pojemnika, a rozłożyć się może jedynie w kompostowni. A dużych kompostowni w Polsce jest zaledwie 50. W dodatku nikt nie zajmuje się zbieraniem zużytych torebek. Efekt? My kompostujemy około 2 procent nadających się do tego odpadów. Tymczasem np. w Danii, Szwecji, Holandii ten odsetek to nawet 80 procent - twierdzi dr Żakowska.
- Na świecie akcja wycofywania foliówek z obiegu rozgrywała się dzięki współpracy biznesu z samorządem: decyzje sklepów były skoordynowane z działaniami samorządów, które budowały kompostownie, ustawiały pojemniki i uświadamiały mieszkańców - dodaje Jacek Bożek z Klubu Gaja.
Najbardziej oburza to, że rodzime sieci handlowe uczyniły z ekologicznej mody źródło zarobku. - Sieć sprowadza takie torby z Chin za nieco ponad 30 groszy, a sprzedaje je za 60 groszy - mówi Dziennikowi Marek Zaremba, specjalista ds. dystrybucji opakowań jednorazowych z firmy Sarantis Polska. - Biorąc pod uwagę, że tygodniowo w takiej sieci zakupy robi ok. 5 milionów Polaków, łatwo policzyć, że w ciągu roku, jeśli choć połowa z nich kupi biofoliówki, sieć zarobi na kłopotliwych dla środowiska torbach nawet 15 milionów złotych.
Podobnie jest w Tesco, Leclercu, Leroy Merlin czy Biedronce. - Za biznesem torebkowym stoją gigantyczne pieniądze. Nie łudźmy się, że sieciom zależy na środowisku, one ekologię traktują biznesowo - przyznaje cytowany przez Dziennik Witold Przytocki, prawnik stowarzyszenia Koalicja na rzecz Opakowań Ekologicznych (Koeko). - Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że zwykłe plastikowe foliówki były bardziej ekologiczne, bo można je było nawet siedem razy powtórnie przerabiać, niż te, które teraz sprzedają.
Najgorsze jest to, że nie można oskarżyć sieci o wprowadzanie klientów w błąd.
- Gdyby istniała definicja prawna torby ekologicznej, firmy mogłyby odpowiadać prawnie za wprowadzanie klientów w błąd - tłumaczy Dziennikowi Kamila Kurowska z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. - W takiej sytuacji sąd mógłby nałożyć karę na przedsiębiorcę nawet do 10 procent. jego rocznych przychodów. Ale nie ma takiej definicji i nie sposób przed sądem udowodnić, że firma wprowadza kogoś w błąd.