Na łamach magazynu Science ukazały się wyniki badań, których autorzy zadają ważne pytanie, mianowicie co dzieje się z przetworzonymi tworzywami sztucznymi? Oto bowiem od 20 lat ich ilość na dnach oceanu nie rośnie, a przecież w ciągu ostatnich dwóch dekad wzrosło zużycie tworzyw. Gdzie zatem podziały się tworzywowe odpady?
Ilość artykułów z tworzyw sztucznych, jakie dryfują w wodach powierzchniowych Północnego Atlantyku nie wzrosła wyraźnie od około dwóch dekad, choć przez ostatnie 20 lat sama skala produkcji i wykorzystania tworzyw sztucznych zwiększyły się. W latach wcześniejszych natomiast przyrastanie odpadów na dnie oceanicznym następowało w sposób zauważalny. Tym samym więc naukowcy zastanawiają się, gdzie podziewa się spodziewana nadwyżka.
Wielka ilość odpadów z tworzyw jest dziś dla środowiska sporym problemem. Tak naprawdę nie do końca wiadomo bowiem w jaki sposób dryfujący w oceanie plastik wpływa na środowisko. Naukowcy jednak nie są optymistami. - Zdarzają się doniesienia o wodnych ssakach czy ptakach plączących się w duże, unoszące się na falach kawałki folii, albo połykających mniejsze. Niewielkie żywe i wodne organizmy mogą się natomiast czepiać strzępów materiałów tworzywowych i dryfować na nich, tak by zajmować nowe ekosystemy. Nie można również wykluczyć, że tworzywa wchodzą w reakcje chemiczne w oceanie - pisze na swoich stronach magazyn Science.
Na łamach Science naukowcy zdają relację z pomiarów ilości tworzyw, jakie unoszą się na falach zachodniej części Północnego Atlantyku i Morza Karaibskiego. Badania takie prowadzono przez 20 lat, od 1986 r. W tym czasie statki zaopatrzone w specjalne sieci przeczesywały powierzchnię wód i odławiały to, co dryfuje na powierzchni. Później uzbrojeni w pęsety naukowcy wyskubywali strzępy np. tworzywowych foliówek ze skupisk glonów i innych wyłowionych roślin oraz przedmiotów. Fragmenty artykułów z tworzyw - nieraz nie większe niż kilka milimetrów - liczyli "ręcznie". Chociaż badania prowadzono od 1986 r. to z łatwością można było oczywiście określić czas w jakim dany przedmiot znalazł się na dnie oceanu. Stąd wiedza o tym, że przed 1986 r. przyrost następował dość wyraźnie.
Obecnie dane z 22 lat wskazują jednak na to, że ilość tworzywa jaką w tym czasie odławiały statki praktycznie się nie zmieniła. To dziwne, gdyż w tym samym czasie zwiększyła się przecież produkcja i skala zużycia odpadów, także tworzyw sztucznych. W dodatku ten wzrost znacznie przewyższał średnią notowaną dla lat 80. i wcześniejszych. Tym samym więc powinno przybyć odpadków, co teoretycznie powinno być odczuwalne na powierzchni oceanu. A tak nie jest. Gdzie więc podziewa się nadprogramowa ilość tworzyw? - zastanawiają się naukowcy.
Kiedy wyniki swoich pomiarów zestawili oni z komputerowym modelem krążenia wody w oceanach, okazało się, że największe stężenie tworzyw występuje w okolicy, w której spotyka się kilka zależnych od wiatrów, powierzchniowych prądów oceanicznych. Pomaga to wyjaśnić, dlaczego szczątki koncentrują się akurat tam, tak daleko od lądu.
Naukowcy próbują też wyjaśnić, dlaczego na otwartym oceanie wciąż nie widać coraz większej ilości wyrzucanych tworzyw. Mogą się one rozkładać na zbyt małe kawałki, aby chwytały je oczka sieci - spekulują badacze, choć to wyjaśnienie nawet dla nich nie jest do końca zasadne.
Jeszcze inna ich hipoteza zakłada, że tworzywa mogą się unosić tuż pod powierzchnią wody, gdzie trudno je dostrzec. Możliwe również, że połykają je morskie zwierzęta. Ustalenie, który z tych scenariuszy jest najbardziej prawdopodobny wymaga jednak kolejnych badań. Tak czy owak jednak, jak widać mamy do czynienia z uzasadnionym pytaniem, na które w tej chwili nie ma dobrej odpowiedzi.