
Dzięki udzielonej wyłączności Zakłady Azotowe Puławy będą mogły przeprowadzić szczegółowe badanie, czyli due diligence, holenderskiej fabryki i przystąpić do dalszych rozmów o jej przejęciu. Negocjowano by również cenę zakupu, która mogłaby przekroczyć 500 mln zł. O całej sprawie informuje Parkiet.
Gdyby Puławy zostały właścicielem holenderskiego zakładu zmieniłaby się ich pozycja na europejskim rynku. Polska firma przeskoczyłaby od razu w rankingach kilka pozycji, wyprzedziłaby m.in. niemiecki BASF oraz czeski Agrofert i stała się drugim co do wielkości wytwórcą nawozów azotowych na kontynencie. Liderem jest skandynawski koncern Yara.
Produkcja chemikaliów to tylko jeden z czterech segmentów działalności grupy DSM. Koncern ma trzy zakłady chemiczne: nawozowy DSM Agro, prudukujący impregnaty dla przemysłu drzewnego DSM Melamine oraz wytwarzający włókna sztuczne DSM FibreIntermediates. W minionym kwartale zysk operacyjny DSM w segmencie chemicznym sięgnął 66 mln euro, co stanowiło 30 proc. operacyjnego zysku całej grupy.
Aby Puławy mogły przejąć holenderski zakład, konieczne są m.in. decyzje członków rady nadzorczej i akcjonariuszy. Ci zajmują się jednak ostatnio nie biznesem spółki - punkty dotyczące projektów inwestycyjnych nie znalazły się w programie ostatniego WZA - ale personaliami.
Już w ostatni poniedziałek rada, na prośbę wiceministra skarbu państwa Pawła Szałamachy, miała głosować nad odwołaniem prezesa spółki Krzysztofa Lewickiego, do którego resort stracił zaufanie.
W proteście przeciwko polityce personalnej ministerstwa z zasiadania w radzie zrezygnował jeden z jej członków Zbigniew Tkaczyk i do głosowania nie doszło. W tej sytuacji we wtorek na WZA spółki reprezentant MSP zażądał uzupełnienia składy rady o piątą osobę. Doszło do tego, choć punkt poświęcony wyborowi członka rady przegłosowano już w pierwszej części WZA 7 lipca. Podjętą w tym trybie decyzję akcjonariuszy zaskarżył Lewicki.
W myśl statutu Puław w radzie spółki musi być co najmniej dwóch przedstawicieli załogi, a teraz jest tylko jeden. To budzi kolejne wątpliwości, czy nadzór może podejmować wiążące decyzje.