Zmiany w przepisach prawnych, sytuacja związana z pandemią oraz braki surowców i skoki cen to jedne z najważniejszych czynników jakie obecnie wywierają wpływ na branżę recyklingu.
Na przestrzeni kilku ostatnich lat recykling tworzyw sztucznych w Polsce wsiadł na rollercoaster i pędzi to pod górkę, to w dół, kręci pętle i zapewnia mnóstwo niezapomnianych wrażeń wszystkim tym, którzy na niego wsiedli. Aktualnie wjeżdżamy na najwyższy podjazd – zbudowany przez europejskie przepisy, pandemię oraz duży popyt i brak materiału do produkcji.
Początek roku zaowocował dużym skokiem cen regranulatów LDPE i w teorii przedsiębiorcy byli na to przygotowani. Producenci czekali z wycenami do nowego roku, ponieważ nikt nie wiedział jaka będzie skala podwyżek. Poziom 5 złotych za kilogram był co prawda spodziewany, ale dopiero pod koniec stycznia; osiągnęliśmy go zaś już na początku miesiąca. Przysporzyło to wiele pracy działom handlowym. Zaopatrzeniowcy zaczęli wykonywać nerwowe ruchy, szukając tańszej opcji u wszystkich potencjalnych dostawców. Niejednokrotnie musieli przeszukać najdalsze, już prawie zapomniane zakamarki, zakładki czy kontakty w telefonie, aby uzupełnić stany magazynowe i zdążyć przed kolejnymi zapowiadanymi podwyżkami. Popyt w styczniu był na tyle duży, że luty przyniósł kolejną korektę cenową. Wszystko wskazuje na to, że w marcu sytuacja się powtórzy.
Można zadać pytanie: jak do tego doszło? I jak to zwykle bywa, odpowiedź nie jest prosta. Patrząc na tę sytuację z pewnej perspektywy (musimy wziąć pod uwagę fakt, że nie jest ona jeszcze zbyt szeroka, gdyż ciągle jesteśmy w centrum wydarzeń i na bardziej dogłębną analizę przyjdzie czas trochę później) można rzec, że nastąpił ciąg niefortunnych zdarzeń, teoretycznie ze sobą niepowiązanych. Warto byłoby tu wspomnieć chociażby zeszłoroczny skok cenowy tworzyw pierwotnych, zmianę decyzji Chin odnośnie do zakupów odpadów w 2018 r., przepisy UE dotyczące szeroko rozumianej ochrony środowiska, w tym wzrostu znaczenia recyklingu jako najlepszej metody na uporanie się z problematycznym "plastikiem". Oliwy do ognia dolała pandemia i sytuacja z nią związana, która w obecnych realiach wpływa na każdą dziedzinę życia.
Recykling w Polsce nigdy nie był odpowiednio dofinansowywany przez państwo, tak jak dzieje się to w krajach zachodnich. Z punktu widzenia rządu nie istniała taka potrzeba, nie było też większych nacisków z UE, zaś ewentualne problemy ze „śmieciami” zamiatano pod dywan. Bardziej promowano m.in. rozwiązania produktowe oparte na materiałach biodegradowalnych. Branża rozwijała się, a raczej przetrwała, w głównej mierze dzięki potrzebom producentów folii budowlanej. W przypadku tych wyrobów duża konkurencja wymagała ciągłego poszukiwania rozwiązań obniżających koszty wytwórcze, dlatego w sporej liczbie produktów budowlanych mamy do czynienia z wyrobami na bazie recyklatu. Zapotrzebowanie na "tani" regranulat spowolniło postęp technologiczny w branży recyklingu i dopiero w ostatnich latach obserwujemy większy rozwój pod tym kątem.
Branża budowlana zajmuje 2. miejsce w Europie pod względem konsumpcji pierwotnych tworzyw sztucznych (w 2020 r. było to ponad 20% ogólnego zużycia). Sektor opakowaniowy zużywa z kolei więcej niż 40% pierwotnych tworzyw sztucznych, w tym głównie LDPE, HDPE, PP i PET. Dlatego wzrost cen tworzyw oryginalnych, a przede wszystkim brak ich dostępności, który odczuwamy od początku 2021 r. spowodował, że wielu dużych producentów opakowań było zmuszonych do stosowania regranulatów i… z powodzeniem wdrożyło je do swoich wyrobów. Na początku jako alternatywę dla „oryginałów”, a następnie jako opcję pozwalającą na zwiększenie zysku firmy. Skutkiem tych działań był wzmożony popyt na tworzywa pochodzące z recyklingu. Producenci opakowań zmienili swoje podejście do odpadu poprodukcyjnego, który okazał się cennym materiałem do ponownego użycia. Przy tak wysokich cenach tworzyw i ich braku na rynku okazało się to konieczne, a przy okazji rosnących cen wyrobów - opłacalne.
Rok 2018 dla sortowni i firm handlujących odpadem rozpoczął trudny okres. Powodem tego była decyzja Chin o zakazie sprowadzania odpadu z Europy. W konsekwencji, w krótkim okresie spowodowało to pojawienie się na polskim rynku dużych ilości jakościowego materiału do recyklingu, który wcześniej wysyłany był do Chin. Ceny odpadów polietylenu spadały z miesiąca na miesiąc, powodując niższą opłacalność tego rodzaju działalności. Na mniejszych skupach odpadów zaprzestano odbierania tworzyw, gdyż potencjalny zysk z ich sprzedaży nie pokrywał kosztów pracy. Naturalna selekcja była bezlitosna dla niektórych firm. Konieczne było szybkie przebranżowienie lub nawet zamknięcie biznesu. Na rynku pozostali tylko potentaci i firmy, które wykazały się dużą elastycznością.