Rozmowa z Janem Krzysztofem Muehsamem, prezesem firmy Muehsam

Rozmowa z Janem Krzysztofem…

Prezentujemy rozmowę z Janem Krzysztofem Muehsamem, prezesem firmy Muehsam. Spółka jest producentem i dystrybutorem maszyn i urządzeń do przetwórstwa tworzyw sztucznych oraz systemów chłodzenia maszyn. Na rynku obecna jest od kilku dekad.

Jakie były początki firmy Muehsam? Istnieje ona już przecież ponad pół wieku.
Firma Muehsam została założona w 1954 r. przez mojego ojca jako spółka rodzinna z kapitałem prywatnym. Początkowo produkowała galanterię metalową. Jednak już w 1963 r. rozpoczęła produkcję młynków do tworzyw, co było pierwszym krokiem jeśli chodzi o nasze wejście do branży tworzyw sztucznych. Te urządzenia były kopiowanymi modelami młynków przedsiębiorstwa niemieckiego LPD i innych niemieckich firm.

Młyny, o których mowa produkowaliśmy do końca lat 80. Rzecz jasna przechodziły one w tym czasie różne zmiany, liczne unowocześnienia. Trzeba jednak powiedzieć, że w tamtym okresie zapotrzebowanie na wymienione urządzenia było już bardzo duże i jako jedno z niewielu przedsiębiorstw mogliśmy te młynki dostarczać.

Firma została założona przez Pana ojca. Kiedy Pan rozpoczął w niej swoją działalność?
Pierwsze swoje kroki w firmie postawiłem w 1972 r., kiedy to wprowadziłem nowe modele młynków. Ponadto jako pierwszy w naszym kraju wprowadziłem na rynek suszarki fluidalne do tworzyw, co wtedy było naprawdę sporym osiągnięciem. Te wszystkie urządzenia były przez nas produkowane przez całą dekadę lat 70. i 80.

Rozumiem, że potem przyszedł jednak czas na rozwój kontaktów międzynarodowych?
Dokładnie. Te kontakty z firmami zachodnimi pozwoliły nam zebrać w jednym miejscu cały pakiet maszyn i urządzeń, tak by w miarę pozyskiwania nowych odbiorców móc je oferować w Polsce.

Jak Pan ocenia rok 1989 i następujące po nim przemiany. Dla firmy, bo przecież działała ona przed tym okresem, oznaczały one duże zmiany?
To był naprawdę bardzo trudny okres. Pamiętam, że przed 1989 r. w okręgu warszawskim działało blisko 3 tys. drobnych zakładów rzemieślniczych, które przetwarzały tworzywa. Dzisiaj wydaje się to wręcz nie do pomyślenia. Obsługa tych firm wymagała nie tylko znacznych nakładów finansowych, ale też zmuszała nas praktycznie do pracy na okrągło, przez cały tydzień i to na dwie zmiany. Jak zatem można się domyślić klientów nie brakowało.

W momencie transformacji to wszystko runęło, załamało się. Utrzymały się pojedyncze firmy, nawet nie dziesiątki. Przeważająca większość z nich nie była w stanie sprostać nowym wymaganiom. No i oczywiście musieliśmy się odnaleźć w zupełnie nowej sytuacji.

Co było zatem najważniejszą rzeczą w tym czasie z punktu widzenia Państwa firmy?
Nowe kontakty. Bardzo ważnym momentem był eksport naszych młynów do Niemiec. Znaleźliśmy tam klienta i mogliśmy jako pierwsi w Polsce rozpocząć produkcję młynów wolnoobrotowych, stanowiskowych. Do Niemiec trafiała naprawdę spora liczba tych młynów. Dla nas było to znakomite podłoże do dalszego rozwoju. Zyskiwaliśmy bowiem kontrahenta, dzięki któremu pojawiała się finansowa stabilność, a także mieliśmy okazję do tego, by zwiększać poziom naszego zaawansowania technologicznego.

muehsam


Czytaj więcej:
Rynek 1132
Maszyny 617
Wywiad 296