A jaka jest Pańska opinia na ten temat?
Na pewno głównym elementem, który decyduje o poziomie kosztów funkcjonowania systemu gospodarki odpadami, tj. zbiórki i zagospodarowania, jest poziom urbanizacji danego obszaru, którego pochodną jest ilość wytwarzanych śmieci. Nasze badania potwierdzają, że im więcej jest na danym obszarze miast, tym wyższe są koszty. Gminy wiejskie zajmują o wiele większą powierzchnię niż miejskie, ale koszty systemu są tam nieporównywalnie mniejsze. Średni koszt funkcjonowania systemu w gminie wiejskiej to niespełna pół miliona zł rocznie, podczas gdy w gminach wiejsko-miejskich wynosi ponad milion, a w miejskich - ponad sześć milionów.
Ważne są też przyjęte sposoby gospodarowania odpadami. Porównując dane z poszczególnych obszarów, można się zastanawiać, czy aby na pewno system funkcjonuje na tym poziomie efektywności, na którym mógłby funkcjonować. Moim zdaniem, w niektórych regionach ewidentnie zabrakło pewnego gospodarskiego myślenia i to powoduje, że system jest znacząco droższy, niż w innych regionach kraju.
Jakie są według Pana inne jeszcze problemy polskiego systemu zagospodarowania odpadów?
Wydaje mi się, że największym wyzwaniem jest uzmysłowienie przeciętnemu Kowalskiemu, że bardzo dużo zależy od niego, od poziomu jego zaangażowania i zmiany złych przyzwyczajeń. Nie wszystko, co warto, musi się opłacać, czasami trzeba robić coś z myślą o przyszłości naszych dzieci, a nie tylko dbać o swój portfel. Myślę tu o segregowaniu odpadów u źródła. System opiera się na tym, że im więcej odpadów mamy wysortowanych u źródła i im więcej materiału wyjmiemy z frakcji zmieszanej, tym mniej śmieci na wysypiskach i większy pożytek dla nas jako dla społeczeństwa. To się przekłada też na miejsca pracy w sektorze przetwarzania odpadów.
Myślę więc, że z punktu widzenia społeczeństwa wciąż konieczna jest praca nad zmianą mentalności i przyzwyczajeń. Segregować odpady trzeba, bo takie postępowanie jest mądre i społecznie pożyteczne, a nie tylko dlatego, że nam się opłaca. Jak się okazuje, dla wielu ludzi jest to wciąż duże wyzwanie.
Tymczasem przeciętny Kowalski często mówi: po co sortować, skoro wszystko często trafia do tzw. wspólnego wora. Czy w takich potocznych opiniach nie ma przypadkiem ziarna prawdy?
Nie wiem, jak często, ale zapewne dochodzi do prostego nieporozumienia. Współczesne śmieciarki mają przestrzeń ładunkową podzieloną na 2-3 komory. Do jednej trafiają odpady zmieszane, do innych te przesortowane. Transport jest wiodącym składnikiem kosztów odbioru odpadów. Aby je minimalizować, każda firma stara się przewozić jak najwięcej ładunku jednym pojazdem, tym niemniej w większości przypadków nie ma uzasadnienia, aby wrzucać wszystkiego do jednego wora. Aby móc zarobić na surowcach wtórnych, trzeba je posortować według rodzajów, a to dodatkowe koszty, po co więc je ponosić jeszcze raz. Oczywiście nie można wykluczyć, że w niektórych przypadkach firmy zbierające idą na daleko idące kompromisy w tej materii i zbierają wszystko razem, ale z pewnością nie jest to powszechna praktyka.
Dziękuję za rozmowę.
Polskie odpady przedmiotem pożądania gigantów
- Strony:
- 1
- 2