Rozmowa z Krzysztofem Nowosielskim, dyrektorem handlowym w firmie ML Sp. z o.o.
Krzysztofie, pozwól że zaznaczę, iż znamy się już od długiego czasu. Mam więc nadzieję, że możemy oszczędzić sobie formalnego tonu?
Możemy sobie darować konwenanse, o ile nie szykujesz żadnego podstępu… A tak poważnie to mam nadzieję, że w takiej formule łatwiej nam będzie przystępnie rozmawiać o rzeczach ważnych w sposób, który zainteresuje jak najwięcej osób. Zatem zamieniam się w słuch.
Kiedy umawialiśmy się na tę rozmowę - a było to już jakiś czas temu - wydawało się nam, że jej naturalnym tematem będzie rzeczywistość postcovidowa w gospodarce. Dziś po epidemii nie ma już śladu. Rząd ochoczo - i trzeba to przyznać, dość niespodziewanie - odwołał obostrzenia, a dla biznesów maseczkowych skończyły się żniwa. Ale plagi biblijne mają to do siebie, że było ich 10…
Owszem, ale zgodnie z Apokalipsą Świętego Jana plag egipskich było już "tylko" siedem. W każdym razie rozumiem, do czego zmierzasz. Dwa lata zmagaliśmy się z epidemią i kiedy już wszyscy mieli nadzieję, że wraca stary porządek rzeczy, tak teraz mamy tragedię Ukrainy. To oczywiste, że wolelibyśmy nasze dawne problemy, które dziś wydają się igraszką przy ogromie tragedii, jaka ma miejsce za naszą wschodnią granicą, czy też przy wcześniejszej nawałnicy zgonów w okresie covidu.
Ale skoro zacząłeś od biblijnych przepowiedni, to przypomnę tylko, że te 7 czasz uderzało już później tylko w Egipcjan, więc skoro kolejną plagę wywołała Rosja…
O! Zaczęliśmy dość pesymistycznie, podsumowując ostatnie wydarzenia, ale widzę że szybko wkraczamy w optymistyczny ton. Już wieszczysz klęskę agresorom, a ja chciałem cię jeszcze podpytać o przyczyny wojny wypowiedzianej Ukrainie przez Rosję.
Co do tej klęski to za chwilę, a jeśli chodzi o przyczyny, to nie będę się silił na jakąś analizę geopolityczną, bo są specjaliści, którzy fachowo rozkładają to na czynniki pierwsze i to ich warto posłuchać czy poczytać w tej kwestii. Natomiast jako Polak znający jednak co nieco historię, mogę powiedzieć tylko jedno - a cóż w tym takiego niezwykłego, że Rosja kolejny raz w swojej historii próbuje siłą podporządkować sobie jakiś naród? Przecież te imperialistyczne zapędy są dla Rosji naturalne, nie potrafi funkcjonować inaczej. Jak pasożyt żywiący się na cudzym organizmie.
Krzysztof Nowosielski, dyrektor handlowy w firmie ML Sp. z o.o.
A jeśli chodzi o ten optymizm czy wieszczenie klęski - kilka dni temu amerykańscy oficjele potwierdzili, że USA mocno pracują na to, aby nie tylko "wykrwawić" Rosję na tej wojnie, ale i dopilnować, aby nie miała możliwości odbudowy swojej siły militarnej. I to jest wiadomość, na jaką czekałem od początku inwazji, która wprawia mnie w dobry nastrój. Bo powiedzenie się tego planu będzie znakomitą wiadomością dla Polski. Chociaż okupione to będzie niestety ogromnym cierpieniem wielu ludzi.
No tak, ale zauważ, że konflikty po 1945 r. wybuchały właściwie codziennie, chociaż zwykle gdzieś na drugim końcu świata. Czy atak Rosji na Ukrainę jest dla nas tak istotny, bo ta wojna rozgrywa się po prostu przy naszej granicy?
Na pewno bliskość tej wojny wpływa na nasz jej odbiór. Mam też wrażenie, że ten odbiór byłby u nas zgoła inny jeszcze 10 lat wstecz. Setki tysięcy Ukraińców, którzy w ostatnich latach stali się naturalną częścią naszej codzienności wpłynęły na to, jak tę wojnę postrzegamy. To nie jest konflikt w Afryce, na Bliskim Wschodzie czy w Ameryce Południowej, gdzie kraje tych regionów świata są dla ogromnej większości naszego społeczeństwa totalną egzotyką. Z jednej strony wojna toczy się tuż za naszą granicą, a z drugiej dotyka ludzi, których spotykamy na co dzień. W pracy, w sklepie, na stacji benzynowej…
Do tego cała ta sytuacja znajduje oczywiście odbicie w gospodarce. Jeśli chodzi o pandemię, to z taką skalą tego zjawiska mamy do czynienia po raz pierwszy po II wojnie światowej. Konflikty zbrojne, mimo niewyobrażalnego okrucieństwa, bardzo często mają jednak charakter lokalny; mniejszy lub większy, ale jednak terytorialnie ograniczony. Czy możemy w jakiś sposób porównać konsekwencje gospodarcze epidemii i wojny?
Ja bym jednak połączył te konsekwencje, bowiem odnoszę wrażenie, że oba te zjawiska prowadzą do podobnych implikacji. Ma to związek z globalizacją, wręcz nadmierną w światowej gospodarce. Masowy outsourcing pewnych procesów wytwórczych doprowadził - w momencie zachwiania się stabilności produkcji i łańcuchów dostaw - do niedoborów, opóźnień i przestojów w miejscach, gdzie te drobniejsze elementy procesu produkcji miały się łączyć w jedną całość lub po prostu trafić do ostatecznego odbiorcy. Zarówno pandemia jak i wojna doprowadziły do podobnych skutków w tym zakresie, a co za tym idzie wymagają przemyślenia po stronie tych, którzy mają za zadanie dbać o zyski przedsiębiorstw, ale też o gospodarczą stabilność państw. Na Ukrainie mamy do czynienia z konfliktem lokalnym, jednak konsekwencje okazują się być kontynentalne, a nawet globalne - jak np. w przypadku eksportu produktów spożywczych z Ukrainy, lecz także blokady poprzez sankcje Rosji czy Białorusi. Politycy starają się zweryfikować w różnych krajach, jak ich gospodarki są odporne na takie wstrząsy, a w biurowcach Nowego Jorku czy Londynu tęgie głowy już pracują nad tym, jak na nowo ocenić, które rynki są bardziej odporne na takie zdarzenia i gdzie należy lokować swoje fabryki, aby uniknąć przykrych konsekwencji.