Czy sytuacja na Bliskim Wschodzie i trwające tam od kilkunastu tygodni zawirowania polityczne wpłyną na światowy i co za tym idzie także na Polski rynek tworzyw sztucznych i szerzej petrochemii?
Postawione na wstępie pytania są bardzo interesujące i zadawane przez sporą część rynku. Dlatego warto poszukać odpowiedzi. Niestety mamy wrażenie słuchając i czytając większych lub mniejszych ekspertów, że udzielane przez nich dotychczas tłumaczenia bazują przede wszystkim na stereotypach, a nie na analizie twardych faktów.
Tym sposobem najprostsza odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi, że wpływ oczywiście będzie i to nawet bardzo duży. A może nawet już jest ewidentnie dostrzegalny. Bo przecież wzrasta cena ropy naftowej, drożeją granulaty tworzyw - o 5 proc., a w niektórych przypadkach nawet o prawie 10 proc.
A jak wiadomo pierwszy powszechnie istniejący stereotyp mówi, że jeśli tylko drożeje ropa, to muszą drożeć i ropopochodne tworzywa. Drugi stereotyp mówi zaś, że jeśli tylko cokolwiek dzieje się na Bliskim Wschodzie, to musi mieć to przełożenie na wzrost ropy naftowej, bez której tego regionu by nie było. I tym sposobem, nieco upraszczając, odpowiedź na postawione na wstępie pytanie jest już gotowa.
Dla potwierdzenia tego choćby dzisiaj otrzymaliśmy informację od firmy Connect, że „w związku z sytuacją w krajach arabskich, producenci surowców ropopochodnych, w tym polipropylenu, informują o planowanym wzroście cen i ograniczonej dostępności surowca. Sprawdzenie się tych zapowiedzi będzie wiązać się z koniecznością podwyżki cen taśm polipropylenowych (Connect jest ich producentem – przyp. red.). Wzrost ten nastąpić może około połowy marca”.
Tyle tylko, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Pewne są tylko dwie rzeczy: na Bliskich Wschodzie sytuacja jest mniej stabilna niż jeszcze pół roku temu, a ropa i tworzywa faktycznie zdrożały. I tyle. Związku jednego z drugim być wcale nie musi.
Sam tylko Bliski Wschód to terytorialnie obszar minimalnie mniejszy od Europy jeśli zaliczamy do niej Rosję i prawie 2/3 większy jeśli Rosji nie uwzględnimy. Bliski Wschód to 9,7 mln km kw., a Europa 10,5 mln km kw. z Rosją i 5,9 mln km kw. bez Rosji.
Czemu mają służyć te wyliczenia?
Mają one pokazać, że Bliski Wschód to obszar szalenie zróżnicowany, a z perspektywy europejskiej traktowany często jednolicie. A to siłą rzeczy obraz fałszywy. I jeśli w obecnym okresie duże zamieszki mają miejsce w trzech krajach: Tunezji, Egipcie i Libii, a lekko rozchwiane są Oman i Jemen, to w niczym nie zagraża to stabilności regionu pod względem petrochemicznym.