Znaczenie Bliskiego Wschodu w zakresie ropy i petrochemii to przede wszystkim Arabia Saudyjska, Kuwejt, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz organizacja OPEC wydobywająca ok. 40 proc. ropy na świecie i kontrolowana przez kraje arabskie. Tymczasem żadne z ogarniętych rebelią państw do OPEC nie należy. Co więcej łączne światowe wydobycie ropy naftowej w Egipcie, Libii i Tunezji nie przekracza 2 proc. Trudno zatem traktować na poważnie tłumaczenia, że kraje będące w ogonie wydobycia ropy mogą wpływać na jej cenę na rynkach globalnych. Wydaje się nawet, że gdyby zaniechały wydobycia ropy, to nikt tak naprawdę by tego na świecie nie zobaczył.
Sytuacja mogłaby się diametralnie zmienić w momencie nacjonalizacji, albo zamknięcia przez Egipt Kanału Sueskiego, który jest absolutnie fundamentalnym szlakiem dla żeglugi przewożącej produkty z regionu. Póki co jednak na nic takiego się nie zanosi. Tym samym więc można nieco z przekąsem napisać, że w tej chwili większy wpływ na cenę takiego ropopochodnego produktu jak benzyna ma minister finansów RP, a nie państwa objęte kryzysem. Na polskich stacjach na wzrost cen produktów ropopochodnych nakłada się podwyższenie VAT i chęć podwyżki marż dystrybutorów po słabym okresie 2008-2010.
Tyle o bliskowschodniej rewolcie.
Wciąż faktem pozostaje jednak wysoka cena ropy naftowej Brent, która znacznie przekroczyła już 100 dolarów za baryłkę. Przy czym dokładne spojrzenie na kształt cen ropy naftowej od razu pokazuje, że trend wzrostowy zaczął się na długo przed wybuchem zamieszek w Tunezji, które zapoczątkowały problemy w Afryce. Miało to miejsce we wrześniu ubiegłego roku, a za główną przyczynę uznaje się przede wszystkim rosnące zapotrzebowanie na ropę i spadające zaufanie do dolara. W tle jest też rola organizacji OPEC, która może być głównym winowajcą windowania ceny ropy.
Najsilniejszy jej gracz Arabia Saudyjska, będąca w ścisłym strategicznym sojuszu z USA, ogranicza od jakiegoś czasu wydobycie ropy naftowy. A wiadomo, że im mniej ropy tym większa jej cena. Doszło już nawet do tego, że brytyjski premier David Cameron poinformował, że jeśli tylko Saudyjczycy nie zwiększą wydobycia ropy, to Wielka Brytania sama zacznie ją wydobywać.
OPEC jednak w tej chwili twardo stoi na straży, że świat większej ilości ropy nie potrzebuje. I w tym momencie rodzą się kolejne ciekawe kwestie. Czemu świat nie potrzebuje więcej ropy?
Na scenie pojawia się wielka polityka i walka Stanów Zjednoczonych z Chinami o globalne przywództwo. Amerykanie wykorzystują ścisły sojusz z Arabią Saudyjską i próbują odciąć od ropy Chińczyków. Arabia Saudyjska może sobie pozwolić na rezygnację z większego wydobycia, bo jest na tyle bogata, że nagła i w sumie krótkotrwała rezygnacja z kilku miliardów petrodolarów nie musi prowadzić do poważnych perturbacji ekonomicznych.