Rozmowa z Bogdanem Zabrzewskim, prezesem zarządu firmy Wittmann Battenfeld Polska.
Myślę, że najlepszym wstępem do naszej rozmowy będzie krótkie podsumowanie ubiegłego roku. Czy z perspektywy 12 miesięcy trwania lockdownów, obostrzeń, ograniczeń i związanych z nimi perturbacji na rynkach możemy pokusić się o jakieś wnioski?
Na szczęście po początkowym zamieszaniu w pierwszym kwartale 2020 r. większość naszych klientów szybko wróciła do normalnej pracy. Dlatego też rok ubiegły należał do bardziej udanych dla naszej firmy, jeśli mówimy o liczbie zamówionych wtryskarek, robotów i peryferii. Nie potrafię jednak powiedzieć, czy sytuacja ta utrzyma się przez długi okres. Niestety w ostatnich tygodniach obserwuję lekkie wyhamowanie w zakresie nowych projektów.
Cofnijmy się jeszcze głębiej w przeszłość. Jak ocenia pan, z racji swojego wieloletniego doświadczenia w obszarze formowania wtryskowego, rozwój tego sektora na przestrzeni ostatnich lat? Co pana zaskoczyło, lub którego kierunku tego rozwoju pan nie przewidział?
Pracuję dla firmy Battenfeld od 1995 r. To rzeczywiście spory kawałek czasu. Rynek wtryskarek przeszedł bardzo długą drogę w tym okresie. Większość naszych obecnych klientów to firmy, które startowały w latach 90. Co się zmieniło? To najłatwiej stwierdzić po tym, jak dziś wyglądają przedsiębiorstwa naszych klientów, jakim nowoczesnym parkiem maszynowym dysponują, jak są zorganizowane i zarządzane. Kiedy mam możliwość odwiedzania zakładów klientów z kolegami z Austrii lub z Niemiec, moi partnerzy są zdziwieni poziomem technicznym i wysoką kulturą pracy, jaką spotykają w polskich zakładach. Myślę, że ta ewolucja jakościowa jest zauważalna na każdym poziomie. Dla mnie zmiany w naszej branży najlepiej oddaje fakt, iż kiedyś często pytałem moich kolegów w centrali, czy mieli już podobny projekt, podobną aplikację? Dziś zaś to moi koledzy z innych krajów patrzą z podziwem na Polskę i pytają mnie, jakie maszyny dobieraliśmy do interesujących ich aplikacji.
Bogdan Zabrzewski, prezes zarządu firmy Wittmann Battenfeld
A jak zmieniał się polski rynek od czasu, kiedy stawiał pan na nim pierwsze kroki?
W zasadzie odpowiedziałem na to pytanie wcześniej. Zmiany, które nastąpiły w Polsce są naprawdę duże. Dla firmy Wittmann Group Polska nie jest krajem wschodzącym, lecz jednym z filarów i najważniejszych rynków. Duże przyspieszenie nastąpiło z chwilą wejścia naszego Państwa w struktury Unii Europejskiej. Przez ostatnie lata bardzo dużo ważnych i rzeczywiście innowacyjnych projektów było rozwijanych w oparciu o pomoc unijną. Bez tego wsparcia wielu klientów nie zdecydowałoby się pewnie na nowe inwestycje, albo zmieniłoby ich zakres.
Przed 1989 r. Polska również produkowała swoje wtryskarki, które jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku były w stanie konkurować z maszynami zachodnimi. Dziś w tym sektorze nie istniejemy. Czy byłoby miejsce na rynku dla polskiego producenta takich urządzeń?
Osobiście bardzo żałuję, że wtryskarki Ponar odeszły ''do lamusa''. Oczywiście dzisiejsza sytuacja na rynku jest inna, niż była jeszcze w latach 90. Ponar Żywiec miał gigantyczną przewagę nad wszystkimi dostawcami spoza Polski. Grał na własnym boisku, nie miał problemów z granicami, mógł reagować natychmiast na potrzeby serwisowe. Dziś rynek jest już zupełnie inny. Polski producent nie miałby obecnie żadnych atutów wynikających z geografii prowadzonej produkcji. Nie wiem, czy aktualnie byłoby możliwym stworzenie takiego potencjału technicznego, by polska firma mogła konkurować z innymi. Dziś liczy się bowiem jakość produktu i obsługa serwisowa, a nie to, gdzie wtryskarka czy robot są wytwarzane.
No dobrze, zostawmy tę przeszłość. Świat zachłysnął się tworzywami sztucznymi, są one coraz lepsze, trwalsze i tańsze. W praktycznie każdym aspekcie życia codziennego zastąpiły już materiały naturalne. Można wręcz powiedzieć, że stały się Świętym Graalem współczesnej gospodarki. Przyszłość wydawała się być świetlana.
I nagle część badaczy proponuje wydzielić nową epokę - antropocen. Jej nazwa, choć związana z człowiekiem, nie jest powodem do dumy, a wstydu. Naukowcy zauważyli, że pozostawiana przez ludzi ilość betonu, aluminium i plastiku jest tak duża, że tworzy zupełnie nową warstwę osadów. Dr Dan Parsons z Uniwersytetu w Hull mówi wręcz o ''epoce plastiku''. Według niego główną cechą odcisku geologicznego naszych czasów będą skamieniałe szczątki plastiku. Gdzie popełniono błędy? I kto je popełnił?
Nie wiem, czy można tu mówić o błędach, a raczej o konsekwencjach rozwoju cywilizacyjnego. Nie jest błędem stosowanie tworzyw sztucznych, ale niedbanie o to, co się staje z wyrobami z tworzyw po zakończeniu ich cyklu życia. Niestety ludzie, bezmyślnie traktując odpady, doprowadzili do sytuacji ''zaśmiecenia świata''. Ale jaką alternatywą dysponowali jeszcze kilkadziesiąt lub kilkanaście lat temu? Tworzywa miały umożliwić ludzkości otwarcie się na nowe światy i nowe technologie. Byliśmy jedną z najbardziej innowacyjnych branż. I raptem kilka lat później jesteśmy oskarżani o wszelkie zło. Problemem jest właściwe zadbanie nie o wykonywanie detali z tworzyw, ale o ich recykling. Do początku 2020 r. branża tworzyw była napiętnowana, wprowadzano nowe rozporządzenia starając się eliminować ''plastik'' z naszego życia. Wtedy pojawiła się pandemia i opinia publiczna przestała oczerniać sektor tworzyw - bo w trudnej chwili okazało się, że np. sztućce jednorazowe nie są już przekleństwem, ale wybawieniem.
Czy przed kilku laty ktoś z nas segregował śmieci? Nie, a dziś jest to standard. Ludzie mogą nauczyć się żyć i wykorzystywać potencjał tworzyw sztucznych w rozumny sposób. Możemy zachować szanse, jakie stwarzają wyroby z tworzyw sztucznych i umiejętnie zadbać o nasze środowisko. Musimy jednak pamiętać, że my patrzymy na to z perspektywy Europy. Niestety, problem istnieje głównie poza naszym kontynentem. Potrzebne są działania ogólnoświatowe, a to bardzo trudne zadanie.