- Czy wiadomo, ilu pracowników potrzebują obecnie firmy zrzeszone w klastrze?
- W tej chwili trudno to oszacować, ponieważ w ostatnim czasie przybyło nam dużo nowych członków. Gdy kilka lat temu robiliśmy pierwsze badania na ten temat, wolnych stanowisk było około tysiąca - głównie z tego względu, że specjaliści będący blisko wieku emerytalnego odchodzą z pracy i nie mamy kim ich zastąpić. Młodzi pracownicy rzadko mają wymagane umiejętności, a przeszkolenie przez mistrza zajmuje nawet kilka lat. Tego nie da się nauczyć na uczelni, ani nawet od doświadczonego pracownika w ciągu pół roku. Niedobory będą coraz większe; aktualnie są to setki wolnych miejsc pracy, mimo trudnej sytuacji panującej na rynku.
- Jak pandemia wpłynęła na funkcjonowanie klastra?
- Na pewno zdecydowanie trudniej jest nam się spotkać i dlatego korzystamy z konferencji online. Firmy radzą sobie natomiast bardzo różnie; w dużej mierze zależy to od branży, w której działają. Te z nich, które do tej pory miały problem z zamówieniami ze względu na nowe przepisy, np. producenci sztućców jednorazowych, obecnie otrzymywały tyle zleceń, że trudno było im je zrealizować. Przedsiębiorstwa działające w branży automotive miały z kolei kompletny przestój, dlatego że zachodnie koncerny zatrzymały pracę (często na kilka miesięcy), co natychmiast odbiło się na polskich dostawcach części. Dla niektórych firm był to więc trudny okres i choć sytuacja powoli wraca do normy, wciąż nie jest to powrót na 100%.
Do tego dochodzi możliwość trafienia dużej liczby pracowników na kwarantannę. Oczywiście każde przedsiębiorstwo stara się minimalizować ryzyko zakażenia poprzez zachowywanie dystansu społecznego czy noszenie przyłbic i maseczek, ale to nie zmienia faktu, że może się zdarzyć, że któryś pracownik będzie zarażony i część załogi uda się na kwarantannę - w tym pracownicy kluczowi. Z tego względu wiele firm nie wysyła swoich ludzi na spotkania biznesowe i targi. Na szczęście, nie mieliśmy jeszcze takiego przypadku, że któreś przedsiębiorstwo zamknęło działalność - niektóre z nich zaczęły się tymczasowo przebranżawiać, produkując przyłbice czy gogle.
- Z jakimi jeszcze problemami mierzą się firmy klastra?
- Poza brakami kadrowymi są też inne kłopoty, związane choćby ze zmianami przepisów prawnych. Ostatnio tworzywa sztuczne są odbierane negatywnie. Prowadzona jest duża i często bardzo emocjonalna kampania społeczna, która nie do końca opiera się na rzeczywistych i merytorycznych przesłankach. Powoduje to, że nasza branża jest postrzegana negatywnie, co nie jest w pełni uzasadnione. Idą za tym bardzo niekorzystne regulacje prawne, zarówno krajowe, jak i na poziomie europejskim, wprowadzane bez większych konsultacji z producentami i powodujące, że firmy nie mają nawet czasu by się przystosować lub przebranżowić.
Wiadomo, że tworzywa sztuczne trudno się rozkładają, przez co mogą zalegać w glebie przez setki lat oraz że mogą zanieczyszczać zbiorniki wodne, morza i oceany, ale z drugiej strony ich produkcja pozostawia stosunkowo niewielki ślad węglowy i są to materiały, które da się recyklingować. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób będziemy je zbierać i segregować.
Na pewno pokutuje tu także wieloletnie stawianie znaku równości między określeniami ''plastik'' i ''tworzywo sztuczne'', czego głównym powodem jest fakt, że w języku angielskim ''tworzywo sztuczne'' to ''plastic''. Określenia te są w dużej mierze równoważne, natomiast warto pamiętać, że tworzywo sztuczne to nie tylko opakowania, butelki, kubeczki, tacki od jedzenia itp. W rzeczywistości jest to przecież bardzo duża branża, obejmująca tak części do samolotów czy samochodów, jak i komponenty sprzętu medycznego, AGD, urządzeń z branży spożywczej – jest to niezwykle szeroka gama produkcji. Nie da się tego tak nagle wyeliminować i zastąpić czymś, co będzie lepsze. Każda alternatywa wiąże się z jakimś poświęceniem i trudno znaleźć taką, która nie obciąży w ten, czy inny sposób środowiska.