Rozmowa z Tomaszem Mikulskim, prezesem firmy ML Polyolefins.
Panie prezesie, firma którą pan prowadzi jest obecna na polskim rynku już 20 lat. Myślę, że jest to znakomita okazja, aby porozmawiać o historii polskiego recyklingu tworzyw sztucznych, której jest pan również nieodłączną częścią. Jak z perspektywy ostatniego dwudziestolecia wygląda ewolucja gospodarki odpadami w Polsce i związanej z nią branży recyklingowej?
Jeśli mamy rozmawiać o tak zamierzchłych z dzisiejszej perspektywy czasach dla branży recyklingu, to na wstępie chciałbym coś podkreślić. Mianowicie zarówno ja, rozpoczynając swoją działalność w tej branży 20 lat temu, jak i wiele ówcześnie powstających firm, mieliśmy jedną wspólną cechę. Brakowało nam doświadczenia, jednak łączyło nas poczucie, że robimy coś innowacyjnego. Był to też czas, kiedy na polskim rynku powstawały pierwsze organizacje odzysku. Odnosiliśmy wówczas wrażenie, że to początek wielkich zmian, jeśli chodzi o gospodarkę odpadami w naszym kraju, a my uczestniczymy w czymś na swój sposób wyjątkowym.
I chyba od tej symbiozy przedsiębiorców zajmujących się zbiórką odpadów z tworzyw i organizacji odzysku należałoby zacząć. Bowiem pierwsze lata działania opłaty recyklingowej pozwalały sądzić, że przyniesie ona pozytywne efekty i stworzy stabilne źródło odpadów, które pozwoli nam je efektywnie wykorzystywać. Istniało już wtedy wiele przedsiębiorstw wprowadzających na rynek swoje produkty w opakowaniach, czy to w przemyśle spożywczym, budowlanym czy innych. Sporo przedsiębiorstw – w tym również moje – zauważyło swoją szansę w rozwoju zbiórki odpadów i obsługi firm zajmujących się konfekcją. Nie da się ukryć, że istotną rolę w tworzeniu biznesplanu tego rodzaju działalności odgrywały dopłaty z organizacji odzysku.
Czym właściwie charakteryzowała się działalność tych organizacji, bo rozumiem, że miała istotny wpływ na rozwój polskiego recyklingu?
Przedsiębiorstwa wprowadzające na polski rynek produkty w opakowaniach posiadały – i nadal posiadają – ustawowy obowiązek zapewnienia odzysku, w tym recyklingu odpadów opakowaniowych. Mogły to wtedy robić samodzielnie lub właśnie za pośrednictwem organizacji odzysku. Te organizacje – powołane do życia przez przedsiębiorstwa wprowadzające opakowania na rynek – dotowały firmy, które prowadziły selektywną zbiórkę lub przekazywały dopłaty do recyklingu. Były to dodatkowe środki, dzięki którym firmy recyklingowe mogły się rozwijać. Ten schemat działania oczywiście przybył do nas z krajów zachodnich.
Naturalnie moja praca w tamtym czasie wiązała się z podróżowaniem i osobiście byłem pod wielkim wrażeniem, kiedy w tamtych latach zwiedzałem niemieckie firmy zajmujące się selektywną zbiórką odpadów; zarówno te znajdujące się w dużych miastach, jak też w mniejszych miejscowościach. Miałem przekonanie, że tak będzie wyglądała przyszłość gospodarki odpadami w Polsce i rzeczywiście uda się te rozwiązania przenieść na rodzimy grunt. Zresztą faktycznie pierwsze lata działania systemu zapowiadały, że będzie on funkcjonował co najmniej poprawnie. Po jakimś czasie jednak, wartość dotacji dzielonych przez organizacje odzysku na rzecz firm zajmujących się recyklingiem spadła drastycznie. Na przestrzeni kilku lat te dotacje zmniejszyły się z poziomu około 100 euro za tonę do 5 euro za tonę.
Tomasz Mikulski, prezes firmy ML Polyolefins
Nietrudno się domyślić, że musiało to mieć ogromny wpływ na rynek…
Ależ oczywiście. Wszyscy zaczęli zadawać sobie pytanie: co dalej? Firmy miały swoje plany rozwoju, które oczywiście w części opierały się na prognozach dotyczących środków pochodzących z organizacji odzysku. Jednak gdy z roku na rok to dofinansowanie tak dramatycznie uległo zmniejszeniu, to wszelkie plany rozwojowe musiały zostać zrewidowane. Pewna uprzywilejowana formuła prowadzenia tego rodzaju działalności się wyczerpała, bo zderzyliśmy się z tym samym problemem, który trapił przedsiębiorstwa z innych branż – niestabilnej legislacji, która z dnia na dzień odmieniała formułę prowadzenia biznesu.
Co spowodowało tak drastyczne zmiany tych dopłat?
Przyczyną było osiągnięcie przez Polskę – przynajmniej „na papierze” – poziomu odzysku surowców narzuconego przez unijną legislację. Czy rzeczywiście ekspresowo doścignęliśmy kraje zachodnie w zbiórce odpadów? Na to pytanie chyba każdy może sam sobie odpowiedzieć. Pewne natomiast jest to, że pierwsze podejście jako kraj oblaliśmy. Wprowadzono pewne przepisy, ale nie było absolutnie nikogo, kto byłby w stanie skontrolować czy odzysk surowców jest realny. Po prostu system nie zdał egzaminu, bo był brak kontroli poprawności jego działania ze strony państwa. Patrząc z drugiej strony niby zaliczyliśmy falstart, ale przecież ani nie mieliśmy w tym zakresie doświadczenia, ani fachowców, ani znających się na temacie urzędników. To były dopiero początki branży…
Podsumujmy zatem – tamten system miał wady i pojawiły się ewidentne nieprawidłowości, co dziś jest tajemnicą poliszynela. Ale przecież finalnie efektem pracy recyklerów powinien być surowiec wtórny, a nie dokument. Jak zatem wyglądało przetwarzanie odpadów w surowiec w tamtym czasie?
W tej kwestii przeszliśmy jako branża bardzo długą drogę. I tak recykling polietylenu, którego historia sięga znacznie dawniejszych czasów niż działalność mojej firmy, początkowo dotyczył w głównej mierze odpadów poprodukcyjnych, bądź takich, które nie wymagały skomplikowanych procesów technologicznych. W większości tych przedsiębiorstw linie technologiczne nie miały odgazowań, a jakikolwiek problem z materiałem wsadowym, np. jego zadruk, generował olbrzymie kłopoty. Właściwie 20 lat temu przetwarzanie odpadów poużytkowych raczkowało i na palcach jednej ręki można było policzyć te przedsiębiorstwa, które radziły sobie technologicznie z trudniejszym odpadem. Zresztą te firmy istnieją do dziś, mają się świetnie i są liderami rynku, bo od początku stawiały na jakość i technologię.
Ale wracając do surowca – z czasem narastała potrzeba zastępowania tworzyw oryginalnych recyklatami. Powoli, ale jednak systematycznie. Na rynku funkcjonowało wiele produktów, które z powodzeniem mogły zostać wytworzone z recyklatów. Dobrym przykładem są tu np. branża funeralna, producenci akcesoriów meblowych czy detale do budownictwa, gdzie występował choćby popyt na wiadra. To były początki używania recyklatów. Zresztą do dziś w tych branżach recyklaty mają się świetnie i nadal nie ma potrzeby, aby w przypadku pewnego rodzaju produktów zastępować tworzywa z recyklingu czymkolwiek innym.