Podobnego zdania jest Janusz Andrzejak z Engel Polska. - To był rok dużych wahań. Jego początek był bardzo słaby, w połowie roku przyszło ożywienie, końcówka była już bardzo udana, więc mam nadzieję, że trend ostatnich miesięcy będzie kontynuowany. Jeśli chodzi o pierwsze miesiące to zauważyliśmy w Polsce wyraźne zahamowanie wszelkich inwestycji w maszyny. Trudno było o jakiekolwiek zakupy wtryskarek, co było o tyle dziwne, że przecież cały czas firmy otrzymywały dotacje unijne, więc te pieniądze na zakupy powinny być. Na szczęście rynek się wygrzebał z dołka i powoli wszystko wraca do zadawalającego stanu. Są nowe zamówienia, mamy już portfel zamówień na najbliższe miesiące, więc wydaje się, że z optymizmem można patrzeć na to co przyniesie 2010 r. Zresztą oznaką poprawy jest też fakt, że od 1 grudnia nasza fabryka w Austrii znów zaczęła pracować na pełnych obrotach.
Gorzej jest w Arburgu. Nie dość, że koncern w 2009 r. sprzedał połowę mniej nowych wtryskarek niż w 2008 r. to jeszcze, to jeszcze w bieżącym roku nie przywróci pełnych mocy produkcyjnych w swoich fabrykach.
Co ciekawe większych problemów nie mieli mali sprzedawcy maszyn. - Ci klienci, którym w ubiegłym roku dostarczaliśmy wtryskarki powtarzali, że oni takiego kryzysu jaki był wieszczony w styczniu 2009 r. życzyliby sobie zawsze. To chyba coś mówi o poprzednim roku? – pyta z zadowoleniem Janusz Baran z firmy API, która oferuje japońskie wtryskarki Toyo - Hitachi. - Wyniki, które osiągnęliśmy były powyżej naszych oczekiwań. Teraz chcemy bardzo poważnie zaistnieć na rynku wtryskarek elektrycznych. Oceniamy, że ten rynek będzie się w Polsce bardzo szybko rozwijał w perspektywie następnych dwóch - trzech lat i mamy ofertę, która pozwoli nam na nim zaistnieć. To nasz główny cel na najbliższy rok.
Optymistą jest też Jacek Dobrzyński, właściciel firmy Plast Line z Wrocławia, oferującej urządzenia peryferyjne m.in. niemieckiego Motana. - To był w mojej ocenie całkiem udany rok, zarówno dla firmy Plast Line, jak i dla całej branży. Kryzys gospodarczy w żaden sposób nas nie dotknął. Jest to w dużej mierze zasługa osiągnięć wypracowanych jeszcze w 2008 roku. Wtedy to bowiem udało nam się nawiązać szereg znajomości biznesowych, owocujących podpisaniem wielu intratnych kontraktów. Było to wiano, które wnieśliśmy w miniony rok - opowiada Jacek Dobrzyński. - Sądzę jednak, że gdybyśmy nie mieli za sobą tej solidnej podstawy w postaci osiągnięć roku 2008, wówczas być może nie byłoby nam tak łatwo suchą nogą przejść przez ubiegły rok.
Jego zdaniem prognozy na rok 2010 wskazują kierunek wzrostów produkcyjnych i inwestycyjnych, co z kolei powinno się przełożyć na realizację nowych zamówień i kontraktów. - Mówiąc bardziej obrazowo, nie jest tak, że widzę światełko w tunelu myśląc o rozpoczętym dopiero roku - z perspektywy firmy, którą kieruję nie jest to światełko lecz duży halogen - kwituje szef Plast Line’u.