W niecodzienny spór, rodem z filmu sensacyjnego, popadła polska część firmy Stora Enso.Stora Enso Poland to część fińskiego koncernu. Zajmuje się m.in. produkcją tektury oraz opakowań z tektury. Teraz jednak firma uwikłana została w konflikt, który ma niewiele wspólnego z jej działalnością przemysłową.
Zacznijmy jednak od początku.
Stora Enso posiada w Warszawie przy ul. Elbląskiej, w dalekiej od stołecznego luksusu dzielnicy, nieruchomość. Jest jej właścicielem od siedmiu lat. Do tej pory faktycznie jej jednak nie wykorzystywała. Budynek stał opuszczony. Cztery lata temu nieruchomość zajęli więc tzw. skłotersi.
To anarchiści okupujący bez zgody właściciela opuszczone lokale. Zamieniają je zarówno w pomieszczenia mieszkalne, jak też centra undergroundowej kultury. Tłumaczą, iż prawo do zaspokojenia swojej potrzeby lokalowej jest ważniejsze od i tak niewykorzystywanego prawa własności. Grupy takie działają wszędzie, największy rozgłos przyniósł im wykup za dolara jednej z nieruchomości w Nowym Jorku.
Tę warszawską należącą do Stora Enso przerobili na centrum kultury lub inaczej mówiąc anarchistyczną kolonię o nazwie Elba. I aż do piątku żyli sobie beztrosko. Lecz wtedy zaczął się konflikt. Stora Enso wydzierżawiła bowiem swój obiekt innej firmie. By przekazać działkę, musiała ją opróżnić. Wynajęła więc agencję ochrony, która w asyście policji postanowiła usunąć z budynku dzikich lokatorów. Oczywiście bez przepychanek się nie obeszło, padły skargi na brutalne działania służb. Aktywiści zabarykadowali drogi, chcąc uniemożliwić dojazd kolejnym załogom policyjnym. Z kolei policja miała zablokować ulice, by nie dopuścić do osady kolejnych jej obrońców, którzy skrzykiwali się w internecie do obrony Elby. Koniec końców anarchiści to starcie wygrali i na dotychczasowym miejscu pozostali.
Zdezorientowana Stora Enso w wydanym oświadczeniu skomentowała postawę skłotersów: - „Osoby te podjęły bezprawne działania zmierzające do uniemożliwienia przejęcia nieruchomości przez najemcę. Dodatkowo w trakcie podjętych czynności ujawniono fakt nielegalnego poboru prądu poprzez prowizoryczne przyłącze. Wobec powyższego wezwano służby porządkowe celem przywrócenia stanu zgodnego z prawem. Jesteśmy zaskoczeni skalą oraz formą naruszeń naszych właścicielskich uprawnień jak również intensywnością ataków na najemcę będącego w prawie. W obliczu zaistniałej sytuacji, zarówno my jak i najemca, liczymy na wsparcie ze strony wszelkich służb powołanych do przestrzegania porządku prawnego na terenie miasta stołecznego Warszawy”.
Druga strona też zabrała głos. Przyznała, że skoro firma upomniała się o swoje, to ona nie kwestionuje prawa własności. Wyraziła jednak zaskoczenie, że producent opakowań zareagował tak nagle i bez wcześniejszych ustaleń przystąpił do siłowej eksmisji. Od dawna wiedział bowiem, że skłot istnieje i fakt ten mu nie przeszkadzał. Obecność mieszkańców miała być nawet dla Story Enso korzystna, bo gwarantowała, że nieruchomości nie zostanie zniszczona, a wiele tamtejszych detali rozkradzionych lub wywiezionych na złom. Przedstawiciele Elby stwierdzili, że mogą się wyprowadzić, ale nie z dnia na dzień, bo nie mają gdzie. Padły nawet – trzeba przyznać dość niezwykłe sugestie – że trzeba szanować prawo i o eksmisji decyduje sąd, a nie agencja ochrony.
Po stronie Elby stanęło mnóstwo lewicowych środowisk z potężną Krytyką Polityczną na czele, która, uznając złamanie prawa Elby, napisała, że „jeśli Warszawa ma być miastem nie tylko dla bogatych, to Elba musi zostać”. Tym samym w sprawę wciągnięte zostały i władze Warszawy, mające zająć się szukaniem dla anarchistów alternatywnego lokum.
Na dzisiaj finał jest taki, że w piątek ma dojść do opróżnienia działki. Stora Enso przystała bowiem na tydzień zwłoki odnośnie wyprowadzki. Czy skłotersi oddadzą producentowi opakowań jego nieruchomość?
Wykorzystano zdjęcia z serwisów:wolnemedia.net oraz naszemiasto.pl
