Sukces Haitiana dzięki drugiej generacji wtryskarek
Jedna z różnic polega na tym, iż w Europie właścicielem fabryki jest na ogół inżynier, w Chinach zaś – handlowiec. Dla nich liczą się tylko pieniądze. A zatem nie ma dla nich znaczenia, czy maszyna jest niebieska, czarna czy zielona. "Jaki mamy zysk z posiadania wszystkich maszyn w tym samy kolorze? Równie dobrze mogę przecież kupić inną maszynę w innym kolorze" - to jest ich podejście. Nie potrafią zrozumieć, że ktoś może zapłacić za posiadanie maszyny w określonym kolorze: "Po co? Przecież maszyna służy tylko do produkcji detali!".
A zatem, inaczej niż w Europie, to pieniądz i zysk leży w centrum zainteresowania wszystkich przedsiębiorstw. Ich zdaniem najważniejszym celem działalności jest zysk, nie wygląd. W Europie mamy inne podejście, chcemy także dobrze wyglądać.
To zupełnie inna kultura niż europejska. I sądzę, że oba regiony mają prawo do zachowania swojej inności. My, w Europie, robimy pewne rzeczy w określony sposób i mamy swoją wizję sukcesu. W Chinach natomiast budowa fabryki takiej jak ta w Ebermannsdorfie nie miałaby sensu. Klienci powiedzieliby: "Co wy robicie? Po co? To niepotrzebne, potrzebujemy maszyn, inne rzeczy nie są tak istotne".
Jaka jest zatem specyfika fabryk w Europie?
W Europie staramy się być efektywni i dobrze zorganizowani, jest to warunek konieczny odniesienia sukcesu na Starym Kontynencie. Aby osiągnąć europejski poziom efektywności potrzeba czystości i dobrego zorganizowania. W Chinach takie wartości nie istnieją. Jedyną potrzebą jest zysk.
Inna kultura.
Tak, ale – jak powiedziałem – obie są w porządku i żadna nie potrzebuje się zmieniać. Nie musimy wzorować się na Chińczykach i ich naśladować, ponieważ nigdy nam się to nie uda. Trzeba by wpierw ich zrozumieć, a to nie jest proste – ja na przykład od 10 lat żyję w Chinach i znam może 20 proc. tego, co powinienem. Ale też nie ma potrzeby, by się samemu zmieniać, ponieważ każda kultura ma własny sposób osiągania sukcesu. Także Chińczykom nie powiodłoby się z pewnością kopiowanie niemieckiego sposobu funkcjonowania. Dlatego też Haitian buduje fabryki w różnych regionach świata: aby odpowiadać na różne potrzeby różnych kultur.
Podczas Dni Otwartych wspomniał Pan o planach rozbudowy fabryki w Ebermannsdorfie. Czy mógłby Pan zdradzić więcej szczegółów na ten temat?
Wciąż jeszcze jest na to zbyt wcześnie. W tej chwili mogę jedynie powiedzieć, że przed dwoma laty zakupiliśmy teren położony obok naszej dotychczasowej fabryki. Jednak na tym etapie jest jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretnych planach.
Wiemy dobrze, że nasza sytuacja w Europie nie jest łatwa. W świadomości Europejczyków funkcjonuje emocjonalne nastawienie przeciwko chińskim producentom. Nie sądzę, aby były one usprawiedliwione, ale jednak ono istnieje i trzeba to zaakceptować. Z drugiej strony, mimo tych niekorzystnych czynników widzimy, iż rynek europejski jest dla nas bardzo perspektywiczny. Dlatego też podjęliśmy decyzję o budowie, ponieważ to lepsze, niż mówienie, że nikt nas nie lubi. To oczywiście nieprawda, ale problem istnieje. Cóż jednak powinniśmy zrobić? Zniknąć? Oczywiście nie, przeciwnie: powinniśmy inwestować.